sobota, 8 grudnia 2012

Pora zostać finansowym ninją

Pojęcie "finansowy ninja" podoba mi się z powodu jego wieloznaczności.

Z jednej strony mamy wizerunek sprytnej osoby sprawnie poruszającej się w zawiłym świecie finansów, promowany przez Alior Sync:

A z drugiej - widzimy poczciwego amerykańskiego gołodupca (NINJA = No Income No Job, no Assets), którego kredyt hipoteczny posłużył jako wehikuł do tworzenia skomplikowanych derywatów do dziś straszących w bilansach przeróżnych instytucji.

Dlatego tytuł wpisu brzmi nieco dwuznacznie.


Oczywiście, wszyscy mamy nadzieję, że uda nam się trafić do tej sprytniejszej grupy, ale różnie bywa - przy okazji zauważmy, że Alior Sync właśnie skończył promocję lokaty na 7,5 procent

Więcej o lokatach i kontach bankowych tutaj

Wiele wskazuje, że w przyszłym roku nie możemy spodziewać się rewelacji w świecie lokat i dlatego należy już teraz zacząć się zastanawiać co zrobić z bieżącymi i przyszłymi oszczędnościami.

Według mnie przede wszystkim warto nagrodzić swoich bliskich i siebie za cały ostatni rok i przygotować sensowne prezenty pod choinkę oraz dorzucić trochę do budżetu świątecznego, ale pod żadnym pozorem nie kupowałbym nic na kredyt (widzimy całą inwazję różnych "chwilówek").

Poza tym szukał alternatyw dla posiadanych środków.

Niezdecydowanym proponuję zwrócić uwagę na SKOK-i. Sam wyznaję zasadę, żeby trzymać tam tylko część kapitału.

Oprócz tego akurat w nadchodzącej niedługo przerwie świątecznej można na przykład zacząć "rozpracowywać" rynek obligacji korporacyjnych Catalyst oferujący interesujące stopy zwrotu. Jednak wciąż problemem pozostaje płynność naszych środków oraz wiarygodność wielu emitentów (parę "ciekawych" historii można przeczytać na forum StockWatch.pl).

Warto też przyjrzeć się ryzykowniejszym inwestycjom, choć łatwo nie jest, o czym świadczy na przykład los rynku NewConnect:

Na szczęście znacznie lepiej radzi sobie główny parkiet i WIG zyskał od początku roku już ponad 20 procent:


Należy dodać, że wzrosty są selektywne i wiele spółek spisuje się słabo. Dlatego pewnym mniej lub bardziej ułomnym rozwiązaniem może być ETF na WIG20 lub fundusz akcyjny.

No i tu pojawia się ryzyko - zawsze możemy stracić i to całkiem sporo.

Rozwiązaniem jest metoda transakcyjna przynosząca długoterminowo zyski. Pojawiające się co jakiś czas  straty są nieuniknione i najlepiej nie brać ich do siebie, tylko traktować jako koszt prowadzenia biznesu, nie pozwalając im zrujnować nam portfel. Problem z akceptacją strat i przyznaniem się do błędu dotyczy bardzo wielu ludzi i nie chroni przed nim nawet najfajniejszy tytuł przed nazwiskiem:

W porządku, może zarobi, ale jeśli bawimy się we wróżki i gdybanie - po co w takim razie było otwierać te pozycje w tym roku i być prawie 20 procent pod kreską?

A co będzie, jeśli poleci kolejne 20 procent? Brakuje tu planu awaryjnego.

Ja na przykład mam podobne wyniki na foreksie i myślę, że zdecydowanie mądrzejszy od wszystkich inwestorów był na przykład Jakub Zabłocki, który po prostu zarabia jako broker. Sam wpłaciłem na FX 10 tys. zł, czyli sumę dla mnie znaczącą, ale której strata nie jest tragedią. W Eurogeddonie trzeba wpłacić zdaje się co najmniej 200 tys. zł. i straty już bolą, czasem bardzo...

Właśnie ciągnąc ten wątek, proponuję pakować pieniądze tam, gdzie nie giną one w czarnej dziurze.

Na przykład właśnie rozważałem czy wpłacić do biura maklerskiego cały limit IKE na przyszły rok ( prawd. 11 295 zł) już w styczniu, czy stopniowo dopłacać co miesiąc, dwa.

Zauważyłem, że zdecydowanie lepsze wyniki niż na rynku akcji osiągam na kontraktach terminowych, więc wybrałem wariant stopniowego dopłacania do IKE, a pozostałe środki wolę utrzymać jako bazę kolejnego kontraktu na FW20.

Istnieje jeszcze IKZE, lecz dla mnie IKE jest już i tak wielkim kredytem zaufania do państwa, że nic tam mi nie zamiesza przy wypłacie środków z rachunku po moim przejściu na emeryturę.

Co do walut, kruszców czy nieruchomości nie wypowiadam się teraz, bo to kolejny długi temat, a nie widzę akurat w tym momencie tu nic rewelacyjnego, no może poza końcem "Rodziny na Swoim."

Można też bawić się w zbieranie złotówek z różnych banków z programów premiowych (uwaga: Bank Millennium pogorszy warunki "Dobrego Konta" w marcu). Ważne, aby nie zabierało nam to za wiele czasu. Sam na przykład kupuję paliwo płacąc kartą Meritum i otrzymując zniżkę 4 procent, ale tak naprawdę to tylko czysta psychologia: czy te paręnaście złotych miesięcznie cokolwiek zmienia w moim budżecie?

Myślę, że więcej da się osiągnąć na przykład przez prosty ruch w swojej firmie - akurat zbliża się koniec roku i zaczęło się budżetowanie na 2013 - to najlepszy moment, aby poprosić o podwyżkę. Odpowiedź zapewne będzie brzmiała mniej więcej: mamy kryzys i na ulicy czeka stu chętnych na twoje miejsce. Jednak komuś na pewno się uda.

Podobnie może lepiej myśleć nad swoim biznesem czy inwestycjami, niż marnować czas na polowanie na ułamek procenta na lepszej lokacie, zwłaszcza, kiedy nasze oszczędności są niewielkie.