niedziela, 3 kwietnia 2011

Kredyt samochodowy - znasz głupszy kredyt?

W kategorii "najgłupszy kredyt" w ścisłej czołówce znajduje się z pewnością kredyt samochodowy. Dla mnie samochód jest takim samym towarem konsumpcyjnym jak wiele innych, typu: lodówka, żelazko czy telewizor, ale jego wysoka cena jednostkowa sprawia, że trzeba się dobrze zastanowić czy faktycznie warto brać kredyt samochodowy.

Czy naprawdę tak fajnie jest ciągnąć za autem ciężką ratę kredytu?










Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że zaraz po wyjeździe z salonu tracimy na starcie od razu średnio 25% wartości samochodu, a przez kolejne cztery lata nawet 70% włożonych pieniędzy, już widzimy jak droga to przyjemność.

Dodając do tego ubezpieczenie oraz koszty utrzymania samochodu, tworzymy wybuchową mieszankę, która eksploduje zmieszana z kredytem:



Nawet jeśli wyliczenia w powyższym filmiku są nieco zawyżone (12% średniorocznie z funduszy inwestycyjnych?), to chodzi o sam tok rozumowania. Zasada jest prosta jak drut: kupuj tylko takie auto, na jakie Cię stać (weź pod uwagę późniejsze wydatki) i unikaj kredytu jak ognia.

Kiedy kredyt może mieć sens?

W podbramkowych sytuacjach, kiedy na przykład auto jest niezbędne do dojazdów do nowej pracy, a nie masz na razie żadnych oszczędności, czy prowadzisz firmę i musisz zbudować flotę (poza tym dochodzą względy podatkowe). W takim wypadku najtańszy obecnie jest kredyt samochodowy w BNP Paribas Fortis (dla aut nowych i używanych) - przeczytaj warunki promocji.

A jeśli ktoś ma problem ze swoją osobowością i dla niego symbolem statusu społecznego jest ekstrawaganckie auto kupione na kredyt, lepiej niech odwiedzi psychoanalityka i wyleczy się z kompleksów. Wyjdzie zdecydowanie taniej.