poniedziałek, 7 marca 2011

Ropa rośnie, kupuj Rosję?

Ropa naftowa zapaliła ostatnio po wybuchu zamieszania w Libii. Znowu analitycy na wyścigi wyciągają swoje szklane kule i strzelają: 150, 200, 250 dolarów za baryłkę.
Może jednak prościej otworzyć pozycję długą na kontraktach na ropę i nie wygłupiać się w telewizji? W końcu zarobią Panowie krocie i nie będą musieli więcej pucować kuli przed następną prognozą.

No nic, wróćmy do tego szaleństwa na ropie i zastanówmy się jak na nim realnie zarobić?

Można po prostu kupować na GPW akcje spółek związanych z sektorem naftowym. Szkopuł w tym, że albo one nie wydobywają ropy, albo tylko obiecują, że będą wydobywały. Nie zraża to akcjonariuszy Petrolinvestu, który okazał się dziś liderem sesji na warszawskim parkiecie zyskując ponad 15%.

Nikomu nikt nie broni spekulować na Petrolu czy KOVie Kulczyka, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że są to na razie bardziej opcje niż akcje. Fakt, że jakby cokolwiek im się teraz udało wydobyć, szał byłby niesamowity. Dlatego wszyscy ryzykanci powinni odpowiednio dostosować wielkość pozycji.

Można też na GPW kupić certyfikaty RCCRUAOPEN wystawione przez Raiffeisen Bank, pamiętając, że gramy również jednocześnie na walutach.

Z kolei bank Credit Suisse poleca zakup rosyjskich akcji, które radzą sobie doskonale:


W takim przypadku z braku prostych ETFów dostępnych dla każdego, najłatwiejszym sposobem zarabiania z Putinem są fundusze inwestycyjne takie jak DWS Rosja czy HSBC GIF Rosja.

A co ja zrobię? Zapewne poprzestanę na weekendowym przeglądzie roweru przed rozpoczęciem nowego sezonu. Ceny na stacjach benzynowych są teraz dla ludzi o wyjątkowo silnych nerwach.