niedziela, 13 września 2009

Czy spłacasz kredyt za wakacje?

Skończyły się wakacje, ale niektórzy mają jeszcze po nich jedno przykre wspomnienie, czyli raty kredytu gotówkowego do spłaty, albo mocno naruszone saldo karty kredytowej. Jeśli znalazłeś się w takiej sytuacji, teraz pora ją zmienić.

Zacznijmy od pytania czy posiadasz fundusz bezpieczeństwa/awaryjny na nieprzewidziane wydatki?

Jeśli nie, przy najbliższym przypływie gotówki zacznij go budować, choćby od 100 zł i po prostu wpłacaj je na oddzielne konto oszczędnościowe. Najważniejsza jest tu płynność i dostępność do tych środków, najlepiej oprocentowanych co najmniej na poziomie inflacji. Teraz takiego problemu nie ma, bo na przykład rachunki oszczędnościowe w eurobanku na 5,7% czy Konto Mocno Oszczędzające w Polbanku (tu Grecy trochę utrudniają wypłatę kasy, ale jest wyższe oprocentowanie 6,5%) zupełnie wystarczają do tego celu.

Sprawa jest dość znana, ale przypomnę, że fundusz awaryjny wykorzystasz w naprawdę podbramkowej sytuacji, a nie wtedy, gdy na przykład nagle wpadniesz na pomysł zakupu jakiegoś fajnego gadżetu (iPhone, laptop, plazma itp.).


Środki zostaną użyte w nieprzewidzianej, przykrej sytuacji typu choroba czy utrata pracy. Takie historie dopadają każdego i jedni są do nich przygotowani, a inni nie.
Najlepiej operować tu w kategorii wydatków miesięcznych i małżeństwo powinno uzbierać przynajmniej ich trzykrotność, natomiast osoby z dochodem jednostkowym (na przykład tylko pracujący mąż, albo samotni) muszą liczyć się z większą kwotą (co najmniej sześciomiesięczny budżet).

Jeśli nie zbudowałeś jeszcze tego funduszu, od tego wypada zacząć.

Podejrzewam, że bardzo niewielu Polaków zawraca sobie tym głowę i nasi rodacy wolą wziąć „okazyjny” kredyt na 30% rocznie równocześnie marząc o regularnych zyskach rzędu 20% rocznie na giełdzie czy z funduszy inwestycyjnych. Sam jestem ciekaw jak to jest z czytelnikami bloga i z tego powodu z prawej strony znajdziesz ankietę na ten temat.

Przy okazji zauważyłem, że istnieje całkiem spore grono hazardzistów, którzy utrzymują wysokie długi konsumpcyjne, typu karta kredytowa czy spłacane raty za samochód z oprocentowaniem 15-25% rocznie, bo ich zdaniem to się nie liczy, ponieważ ich „złoty strzał” czy genialny system gry na giełdzie/Forexie czy gdziekolwiek indziej zapewni im bogactwo. Wtedy spłacą długi z nawiązką. Czasem faktycznie uda się, ale w ten sposób utrudniają sobie zadanie przez niepotrzebną dodatkową presję, którą wywierają na nich dodatkowe obciążenia finansowe. Oni muszą zarobić i grają nawet wtedy, kiedy nie powinni.

No dobra, ale wróćmy na początek i pytania o te wakacje na kredyt.

Jeżeli zbudowałeś fundusz awaryjny, kolejny krok to fundusz czy wręcz fundusze na większe, regularne wydatki.

Pierwszy pożeracz gotówki to nasz samochód. Co roku dużym wydatkiem jest ubezpieczenie i wiadomo, ze trzeba je będzie zapłacić. Poza tym dochodzą jakieś naprawy i paliwo (to ostatnie możemy uwzględnić w budżecie miesięcznym). Z tego powodu proponuję oddzielne konto w banku nazwane na przykład tak:


I regularne dopłacanie do niego.

W ten sposób pad akumulatora z ubiegłego tygodnia zupełnie mnie nie wzruszył, tak jak lipcowe ubezpieczenie.
Podobnie możemy rozpracować kolejne duże wydatki – na przykład na dom/mieszkanie (poza stałymi opłatami), wakacje, ferie zimowe czy na przykład czesne za studia.

Wiem, że wielu ludzi zarabia na pewno sporo mniej niż średnia krajowa i ciężko im się do tego zmobilizować, ale na pewno jeśli płacisz odsetki od kredytów oprocentowanych na 30% wcale od tego twoje życie się nie poprawi.

Po prostu zmierzamy do tego, żeby zdanie „niech pieniądze pracują na mnie, a nie ja na nie” było jak najbliższe prawdy.