sobota, 22 listopada 2008

Portfel pana skarpety

Miniony tydzień oznaczał najniższe zamknięcie indeksu S&P500 od 11 lat zaraz potem, gdy Stany przebiły dna z 2002 roku. Wczoraj było w ciągu sesji jeszcze niżej (741 pkt), ale jak często bywa na NYSE nastąpił nagły atak i w ciągu ostatniej godziny notowań z minusów wyszli na ponad +6% ustawiając S&P500 na 800, a Dow Jonesa powyżej 8000 punktów. Bardzo to podejrzane (ciekawe co na to SEC?:)), ale taka jest teraz Ameryka. Ta godzina cudów nie zmienia raczej za wiele sytuacji i wprowadziła spory mętlik w głowach wielu inwestorów. Na pewno łapacze dołków z piątku w poniedziałek rano będą mogli oddać nieco drożej swoje akcje i tyle na razie wiadomo.

Patrząc krótkoterminowo, S&P500 ma szansę dojść w okolice 850 punktów o ile dostanie znowu coś na wspomaganie, a jeśli w weekend ratownicy postanowią patriotycznie bronić wolnego rynku całkiem możliwe jest nawet 900 punktów.



Szczerze mówiąc moje zdanie jest takie, że to niewiele da i tak nastąpi to co jest nieuchronne, czyli kolejne spadki związane z rozprzestrzeniającym się kryzysem finansowo-gospodarczym. Nie wydaje mi się, żeby to już było apogeum. Jeśli się mylę, najwyżej ominie mnie zarobek, ale nie stracę, bo nie obstawiam spadków na eskach.

W Polsce podążamy w kierunku wyznaczanym przez innych i niewiele mamy do gadania. Solidne sygnały długoterminowe daje przecięcie średniej ważonej 55 dniowej ze zwykłą 200 dniową (ta druga sama też bywa sygnalna przy przecięciu z wykresem). Myślę, że w wariancie optymistycznym dolecimy do 1780-1800 punktów lub nieco naruszymy tę strefę, ale na więcej na razie nie liczyłbym.


Teraz może zerknijmy na WIG, którym nieco trudniej manipulować. Udało się zatrzymać spadki w rejonie 25 000 punktów i wieloletnia linia trendu wzrostowego wciąż trzyma. Zatem nie ma ostatecznego sygnału sprzedaży dla spekulantów, którzy łapią teraz dołki. Wg mnie byłoby nim zejście WIG poniżej tej rosnącej kreski, w rejon 23 000 punktów. Nie ma co wyprzedzać wydarzeń. Jeśli wyłamie się dołem, będziemy szukać wsparć niżej na przykład na tych niebieskich kreskach. Duże opory od 30 000 pkt.


Stan portfela 24 772,64 PLN (2442,64 +19742+2588)


Biuro maklerskie 2442,64 PLN

gotówka 2442,64 PLN

Petrolinvest okazał się klapą i już w poniedziałek wyleciał na stopie. Strata 455,5 zł/- 15,7%. Nie udało się. Potem wycofałem gotówkę do mBanku. W poniedziałek znowu wycofam parę stówek i jest to ostatni taki ruch, nawet jeśli WIG20 będzie sobie leciał na pola Grunwaldu. Być może spekulacyjnie wziąłbym teraz jakieś akcje z bliskim stopem, ale to wyłącznie na taką grę. Niestety dość limitowany czas nie pozwala mi obecnie na takie ekstrawagancje. Długoterminowo nie widzę powodów do kupna, tylko właśnie takie gierki.
Zostaje mi spokojnie czekać. Tym razem zostawiam sobie 1500 zeta i to już naprawdę minimum poniżej, którego nie zejdę. W poniedziałek 1 grudnia doślę 500 zł nowych oszczędności, a następne zasilenie prawdopodobnie dopiero w styczniu.

Lokaty i depozyty 19 742 PLN:

Deutsche Bank 7000 PLN
mBank 1942 PLN
SKOK lokaty 10800 PLN

Co do SKOKu mam już plan uporządkowania lekkiego bałaganu z lokatami i zredukuję ich liczbę do 2. Banki cierpią na brak kasy i proponują lokaty oprocentowane powyżej WIBORa więc oferta 9% w SKOKu nie wygląda aż tak atrakcyjnie lecz nie jest aż taka tragiczna. W grudniu kończy mi się pierwsza i dopłacę do równego rachunku zakładając kolejną na rok na wspomniane 9%.
W czwartek 20 listopada założyłem lokatę na 7000 zł na pół roku na 10% w Deutsche Banku (mam przynajmniej taką nadzieję, bo musiałem się wyręczyć czyjąś pomocą ze względu na braki czasowe).
W ten sposób stałem się z inwestora skarpeciarzem, ale obiecuję poprawę. W sumie te odsetki nie są takie złe porównując je do inflacji, a liczę, że jednak banki i SKOKi nie upadną.

Pozostałe inwestycje 2588 PLN:

Monety kolekcjonerskie - srebrne 1300 PLN
Sztabka złota 1/2 uncji 1138 PLN
Sztuka/kolekcjonerstwo 150 PLN

Zwraca uwagę rosnący kurs złota w naszej walucie. Różni fantaści teraz przewidują spadki ceny złota nawet do 500 $ za uncję, ale ja wolałbym mieć właśnie złoto, a nie zielone śmieci, na których w końcu spekulacja skończy się z wielkim hukiem.
Aż tak bardzo mnie kurs dolara nie absorbuje, choć w przyszłym tygodniu dostanę przelew z Google AdSense za kliknięcia w reklamy, więc lepsze 3,09 niż 2,09. Długoterminowo to i tak nie ma znaczenia, bo reklamodawcy płacą w złotówkach i dopiero potem przelicza się to na dolary, więc na jedno wychodzi. W listopadzie idzie to u mnie kiepsko i nie wiem jak to rozumieć, gdy patrzę na dość podobną ilość wizyt na blogu.

Nie wiem w ogóle czy jest on popularny, czy nie, ale specjalnie mi nie zależy na dzieciach neostrady czy onetu i cieszę się, że ich tu mało wpada. Przykładowo sprawdziłem ranking blogfrog i blog posiada zaledwie 13 i to chyba już z rok - wydaje mi się, że nie rozumiem ich logarytmu. Tam jest liczony wzór czy jakiś redaktor wybiera te, które mu się podobają? Zabawna ta polska ”blogosfera”, a znaczka ich nie trzymam, bo i tak wejść z tego blogfroga prawie wcale nie miałem to po co kogoś za darmo reklamować?

Wracając do meritum, na razie jestem w fazie myślenia, że akcje mogą nie przynosić zadowalających stóp zwrotu jeszcze długo, długo i muszę się zastanowić nad innymi inwestycjami, bo same lokaty to za mało. Jeśli rynek pokaże mi co innego, chętnie przyłączę się do rajdu świętego Mikołaja, ale raczej za niewielkie pieniądze.