czwartek, 28 sierpnia 2008

Cel inwestowania

Chciałbym dziś przypomnieć jaki jest mój cel inwestowania.

Niektórzy działają na rynku, żeby dowieść swojej racji. Przykładowo sądzą, że akcje X posiadają wewnętrzną wartość znacznie przewyższającą aktualny kurs i nawet po spadku o kilkadziesiąt procent nie zmieniają zdania. Trzymają je dalej masakrując portfel.

Inni szukają idealnego systemu – swojego świętego Graala, który da im bogactwo. Nie zrażają ich bieżące straty, bo w końcu chodzi o wypracowanie świetnego sposobu zarabiania i trzeba tylko go udoskonalić, a pieniądze zaczną do nich płynąć szerokim strumieniem.


Kolejna grupa inwestorów próbuje zrozumieć mechanizmy rynku i potrafi poświęcić część swoich środków, aby sprawdzić jak funkcjonują pewne instrumenty - na przykład opcje czy kontrakty terminowe.

Jeszcze inni prognozują i koniecznie chcą udowodnić, że ich proroctwa się spełniają. Jeśli kładą pieniądze na stole, nie przyjmują do wiadomości, że rynek poszedł w inną stronę niż przewidywali i brną w straty. Potrafią tracić pieniądze nawet prawidłowo prognozując w ponad 50% przypadków.

Takie przykłady mógłbym jeszcze mnożyć.

Ja mam znacznie inny, prostszy cel. Interesuje mnie zysk.

Już kiedyś o tym wspominałem, że mogą to być monety, akcje, opcje, kontrakty terminowe czy kapsle od piwa. One są tylko środkiem do celu, czyli uzyskania jak najwyższej stopy zwrotu przy najniższym możliwym ryzyku.

Z tego powodu, że nie mam pojęcia o rynku podstawek do piwa czy na przykład o giełdzie w Brazylii, wolę inwestować tam, gdzie wydaje mi się, że moja wiedza jest przynajmniej taka sama jak przeciętnego uczestnika danego rynku.

Zupełnie nie przywiązuje się do swoich prognoz. Przykładowo w zeszłym tygodniu byłem przekonany, że utrzymam w portfelu certyfikaty indeksowe nieco dłużej.
Załóżmy, że wolałbym mieć rację niż patrzył na okazje rynkowe. Nie sprzedałbym certyfikatów po 83,90 i dalej je miał w portfelu. Wczoraj zamknięcie wyniosło 82,31. Gdybym je wciąż trzymał, raczej nie zdecydowałbym się na wejście w kontrakty terminowe po stronie S. A tak zyskałem ponad 500 zł.

Teraz co do samej spekulacji na futures - widzę kolejne nieporozumienia z niektórymi komentującymi. Jedyną stałą zasadą jakiej się trzymam jest zawsze poziom straty. Tu nie wolno sobie NIGDY pozwalać na eksperymenty. Maksymalnie można stracić jednorazowo 2-2,5% kapitału. Koniec i kropka.

Zakładałem, że jeśli rynek zwróci się przeciw mnie i odbije, zamknę S w rejonie 2620. Stało się inaczej i wczoraj nieoczekiwanie do akcji przystąpili arbitrażyści ze swoimi koszyczkami. Zwalili indeks i kontrakty o 2% w ciągu mniej więcej godziny (początek przed 11 rano) bez żadnej informacji z zewnątrz. Oczywiście gdybym grał na stałe na futures nic bym sobie z tego nie robił i trzymał dalej, ale jestem tu na razie raczej gościem i pilnuję zysków i strat dość uważnie z powodu wysokiej dźwigni - wartość kontraktu odpowiada ponad 25k zł, a mój cały kapitał to ledwie 22k. Po odczekaniu 2 godzin od nagłego ataku sypaczy zdecydowałem się zamknąć pozycję po 2518 ze względu na bardziej prawdopodobną korektę w górę. Chodziło mi o to, żeby chronić zysk.

Oczywiście transakcja nie spełniałaby moich wymogów prawidłowej i w celu kontynuacji spekulacji ustawiłem się znowu na s po 2538. Dlaczego? Zwykle połowa dziennej rozpiętości cen (ATR) jest dość dobrym oporem, a tu akurat pokrywał się on z ledwie przełamanym wsparciem na 2540-2550. To było świetne miejsce do odnowienia esek i ewentualnej szybkiej ewakuacji. Niestety nie weszło i w ten sposób zakończyłem spekulację.

Teraz także wyjaśnia się czemu mam tyle gotówki w biurze maklerskim i niespecjalnie parzy mnie ona w ręce. Zysk 500 zł, czy wcześniej 1100 zł na futures na pewno rekompensują mi potencjalne straty jakie wynikałyby z trzymania jej na oprocentowanym rachunku. Na pewno pojawią się też wtopy, ale ogólnie przy kilku tysiącach nie ma co przeżywać, że kasa jest nieoprocentowana, skoro mogę ją w każdej chwili wykorzystać do zarabiania. Nie można być przecież myśliwym z pustą strzelbą.

Kiedy dojdę tu do jakieś istotniejszej kwoty kilkudziesięciu tysięcy złotych, zainteresuję się możliwością otwarcia rachunku w banku BOŚ i deponowania pieniędzy na lokaty overnight – trzeba będzie tylko zbadać czy taka opcja jest opłacalna.

Giełda i inne rynki kapitałowe są dlatego tak trudne dla większości uczestników, że ich istota jest zupełnie odmienna od pozostałych obszarów życia, a nawet inwestowania. Tu osoba konsekwentnie trzymająca się swojego zdania bez względu na okoliczności szybko polegnie, albo będzie sponsorem pozostałych.

Inaczej jest w normalnym życiu, gdzie osoby idące pod prąd często osiągają swój cel i są podziwiane przez otoczenie.

Trzeba schować swoją dumę i przekonanie o słuszności swoich racji do szuflady, aby jak najobiektywniej oceniać to co się dzieje i wykorzystać ruchy rynku na swoją korzyść. Osoby, które mają z tym trudności powinny zainteresować się systemami mechanicznymi, albo powierzyć pieniądze sprawdzonym fachowcom (o to jest naprawdę trudno).