czwartek, 24 kwietnia 2008

Jakie akcje warto kupować po spadkach ?

W scenariuszu recesyjnym nakreślonym w dwunastu punktach przez profesora Nouriela Roubiniego zainteresował mnie ostatni fragment, czyli „fire sales of assets at below fundamental prices”.

Możliwe, że doczekamy się panicznej wyprzedaży akcji poniżej ich fundamentalnej wyceny.

Gdyby wszystkie warunki spełniły się, na końcu tego wyniszczającego procesu czeka nas wspaniały okres zakupów po absurdalnie niskich cenach.

Czy ten moment już nadszedł?


Oczywiście, że nie.

Nie chcę przez to powiedzieć, że spadki na giełdzie muszą dalej trwać, ale po prostu sądzę, że nie można twierdzić, że ceny akcji znalazły się już teraz poniżej ich realnej wartości.

Raczej wróciły do normalności i kupowanie dziś można określić jako próbę wstrzelenia się w dołek i nic więcej.

A gdzie widzę ceny akcji PONIŻEJ ich wartości fundamentalnej, na wsparciach wynikających z AT?

Dla WIG20 jest to dość szeroki przedział 1800-2100, a dla WIG rejon 31 000 i niże
j.

Wskaźnikowo oznacza to szukanie C/Z sporo poniżej 10 oraz C/WK w okolicach 0,5-0,7.

Czy to oznacza, że nie będę kupował przy wyższych poziomach ?

Nie. Co innego jest tzw. timing i próba pokonania rynku, a co innego systematyczne inwestowanie.

Stąd część kapitału na pewno będę lokować w indeks WIG20 na zasadzie filtra czasowego ( systematyczne dobieranie z kontrolą ryzyka). Nie przewiduję zakupów pojedynczych spółek spoza blue chipów (przy niektórych ta nazwa jest mocno naciągana).

Agresywniejsze zakupy, w tym pojedyncze akcje małych i średnich zostawiam sobie na później.

Przy okazji muszę przestrzec, że raczej wątpliwa jest formacja V, czyli po bessie i spadkach, równie gwałtowna hossa.

Dzieci hossy pamiętają tylko maj 2006 i kolejne miesiące, kiedy tak się stało.

Niestety rynek zwykle dryfuje w horyzoncie.

Zdecydowanie bardziej prawdopodobny wydaje się wielokrotnie przerabiany scenariusz marazmu i zniechęcenia z lekko opadającym ruchem bocznym indeksów.

Jeżeli wizja Roubiniego ma się spełnić, czeka nas długa i bolesna lekcja pokory, która wyrzuci z rynku 85-95 % inwestorów z hossy lat 2002-2007.

A teraz wrócę do tytułowego pytania.

Sam mam plan dość nieskomplikowany (im prostszy system, tym skuteczniejszy).

Najpotężniejszym graczem na rynku są banki i związane z nimi fundusze inwestycyjne i emerytalne.

Polskie banki mają wyższe wyceny niż ich odpowiedniki zagranicą. Po części tłumaczy się to tym, że mają zdrowsze fundamenty i nie są zaangażowane bezpośrednio w kryzys subprime.

Mogę się zgodzić, ale częściowo.

Według mnie prawda jest bardziej prozaiczna i po prostu fundy bardziej kochają akcje swoich spółek-matek niż jakiekolwiek inne i dlatego z taką miłością koledzy kupują nawzajem swoje akcje.

Jeżeli doszłoby do kolejnej fali wyprzedaży, uważam, że po jej wyczerpaniu warto właśnie wtedy skierować swoją uwagę na tego typu akcje.

Przy odwracaniu się trendu fundy z pewnością z największą gorliwością zaczną pompować kursy instytucji finansowych.

Na drugim miejscu stawiam akcje wzrostowe – dla mnie najbardziej obiecujący ze względu na zacofanie naszego kraju jest sektor IT. Potencjał dla tego rynku wydaje się olbrzymi.

W całym tym zamieszaniu warto pamiętać, aby systematycznie oszczędzać i kontrolować straty. Po bessie nie bądź zniechęconym bankrutem.

Lepiej ustawić się w roli wybrednego klienta z pełnym portfelem marudzącym na wyprzedaży z rewelacyjnymi cenami.

Powyższy tekst jest wyrazem moich osobistych poglądów i nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej. Czytelnik podejmuje decyzje na swoją odpowiedzialność