sobota, 12 stycznia 2008

Spadki na giełdzie – co robić ? Tanieją akcje, fundusze lecą na łeb, na szyję.

Gwałtowna przecena na giełdach wywołała olbrzymi niepokój w sercach inwestorów. Widząc topniejący kapitał, szukają oni pomocy i wsparcia duchowego w biurach maklerskich, na forach internetowych czy wśród znajomych.

Jeśli radzisz się innych co teraz robić i masz na koncie jednostki funduszy czy akcje, jest źle. Takie pytania powinieneś zadawać sobie przed jakąkolwiek transakcją, a nie w jej trakcie.


W rzeczywistości, większość ludzi nie szuka żadnej porady, ale wyłącznie pocieszenia, że ceny zaraz zaczną rosnąć i znowu będą zarabiać jak w regularnej hossie.

Od razu muszę uczynić pewne zastrzeżenie. Nie jestem licencjonowanym doradcą inwestycyjnym (jest takich w Polsce ledwie ponad 200) i dlatego nie mam uprawnień do udzielania porad finansowych. Zamieszczam tu tylko swoje prywatne przemyślenia i proszę tak je traktować.

No to czas przejść do rzeczy.

Po pierwsze zacznijmy od pytania: Czy pieniądze zainwestowane na giełdzie czy w funduszach będą Ci potrzebne w ciągu najbliższego roku? Jeśli odpowiedź brzmi tak, nie wiem na co czekasz i co robisz na parkiecie?

Takimi środkami nie spekuluje się. Owszem w hossie opłacało się na przykład zapakować w MISie i zarobić na kolejny pokój w nowym mieszkaniu, ale fart nie trwa wiecznie. Kolejną grupę ryzykantów stanowią grający na kredyt. Teraz taki sposób inwestowania prowadzi najczęściej dość szybko do bankructwa.

Rynek pierwotny został wykończony na dłużej już dawno przez ofertę przygotowaną przez IDMSA z dźwignią 100 x na LC Corp. Straciłem wtedy zaufanie do Leszka Czarneckiego, który zarobił dodatkowo na sprzedaży kredytów na zakup akcji LC Corp przez własny Getin Bank. Takie geszefty przypominają mi raczej handel na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie niż giełdę. Oczywiście nie zapisałem się w tej ofercie, ale do firm LC podchodzę od tamtej pory z dużą rezerwą.

W tym segmencie pewniakiem może stać się ciągle przekładana oferta PZU, ale nie wiem kiedy dojdzie do skutku.

Grający na dźwigni na rynku akcji raczej powinni teraz zainwestować swój czas i pieniądze w zdobycie wiedzy na temat instrumentów pochodnych typu futures czy opcje. Nie trzeba wcale pożyczać pieniędzy z banku, aby się lewarować. Są rynki towarowe, Forex- możliwości jest naprawdę sporo.

Osoby inwestujące bezpośrednio na giełdzie, nie powinny nigdy tracić więcej niż 2-3 % kapitału w 1 transakcji. Dlaczego ? Nawet seria 10-15 nieudanych transakcji nie wyrzuci Cię nigdy z rynku.

Pierwszy problem jak ustalić własny kapitał ?

Nie wliczamy do niego np. mieszkania czy domu , tylko środki aktywnie inwestowane, które możemy zamienić na gotówkę. No chyba, że jest to nasza druga czy trzecia nieruchomość.

Liczą się tylko w miarę płynne środki, które mogą być reinwestowane.

Zatem załóżmy, że masz 50 000 PLN.

Maksymalna strata powinna wynieść w 1 transakcji 1000-1500 PLN.

Teraz wielkość pozycji powinno się dobrać do ryzykowności waloru.

Jeżeli kupujesz akcje typu FON, musisz liczyć się z utratą 70-80 % kasy, więc maksymalnie w tym przypadku kupiłbym za co najwyżej 2000 PLN.

Z drugiej strony, gdy pakujesz się w stabilniejszą spółkę typu PKOBP czy Lotos, możesz zaszaleć i wziąć za co najmniej 6-7 000.

Teraz warto przeczytać jakąś solidną analizę i przestudiować wykres danej spółki, aby ocenić czy warto w nią wejść. Jeżeli potencjalny zysk do ryzyka wynosi co najmniej 2:1 warto próbować.

Załóżmy, że uważam, że Lotos jest niedoszacowany ( bo tak jest :)).

Spółka ma niską betę ( nieduże wahania w stosunku do rynku), więc w hipotetycznym portfelu kupuję 200 akcji po 44 PLN ( dla uproszczenia pomijam na razie podatki i prowizje), czyli za 8800 PLN.

Pamiętam, że maksymalna strata może wynieść 2 -3 % całego kapitału, czyli widełki
1000 -1500 PLN.

Teraz patrzę na wykres i ustalam, że wyrzucam akcje jeśli spadną poniżej dołka z 2006 czyli w rejon 38 PLN.
Załóżmy niech to będzie 37,9. Maksymalna strata wyniesie około 6,2 PLN x 200 akcji= 1240 PLN, czyli niecałe 2,5 % kasy.



Patrząc do góry, ustalamy minimalny poziom sprzedaży na zasadzie 1250 PLN x 2= 2500 PLN.
2500 PLN /200 akcji = 12,5 PLN + aktualny kurs 44 PLN, czyli około 57 PLN.

W wakacje spółka znalazła się właśnie w tym rejonie, czyli akurat możemy sobie wyznaczyć tam pod oporem naszą sprzedaż.

Wbijamy stoploss na poziomie 37,90 i spokojnie patrzymy co dalej. Jeśli rynek pójdzie w górę, przesuwamy stop loss nieco w górę. Nigdy w dół !

Kiedy dojdzie do zakładanego poziomu, sprzedajemy przynajmniej część ( np. 100 akcji po 57) lub mniej chciwi całość. Jeśli zostawiasz akcje, pamiętaj, że stoploss musi się teraz znaleźć wysoko maksymalnie 10 % od aktualnej ceny akcji, aby nie zamienić zysku w stratę.

Osobiście nie wklepuję tego zlecenia do arkusza, tylko mam zapisane na kartce lub w kompie i jak dochodzi do zakładanego poziomu nie mam żadnych zahamowań, aby je wklepać.

A co ma zrobić ktoś, kto na przykład kupił Synthos po 2 PLN , a kurs wynosi 1,03 PLN ?

Trzeba się było zastanawiać przed kupnem ! Teraz nie ma idealnej recepty. Jeśli dostałbym takie zadanie od nierozważnego kolegi, powiedziałbym mu tak:
Zapomnij na razie o stracie i skup się nad obecną sytuacją. Jeśli zostało Ci całego kapitału 10 000, możesz stracić jeszcze na maxa 200-300 PLN i wywalaj.

Jeśli masz całość kasy w tych akcjach, wywalaj 80 % na pierwszej jakiejkolwiek odbitce.

Niestety większość osób traci na giełdzie, ponieważ ich pozycja jest zbyt duża w stosunku do ich kapitału.

Jeśli masz 10 000 i kupisz teraz za całość 1 spółkę, to praktycznie spadek 2 % wywala Cię z rynku przy profesjonalnie określonym ryzyku.

W hossie ignorowanie reguł inwestowania często opłacało się. Nawet największy idiota kosił cash niczym Ed Seykota.

Wystarczyło kupić na przykład Ganta po 5 PLN za całość i jeszcze rentę babci, zacisnąć zęby, zmówić modlitwę i zarabiało się krocie.

Niestety ci sami ludzie nadal są na rynku i teraz równie szybko ich kapitały topnieją. Istnieje tylko garstka, która zawraca sobie głowę sprawami, o których dziś piszę. Oni przetrwają.

Będzie to jak zwykle 5-10 % dzieci hossy.

Podobne zasady zarządzania kapitałem powinno stosować się do funduszy. Dobrze jest mieć fundusz parasolowy, aby konwertować bez podatku stratne na fundusze bezpieczne. Ze względu na pokaźną już objętość dzisiejszego tekstu ograniczę się do takiego lakonicznego stwierdzenia.

Rzecz jasna, jak zwykle namawiam wszystkich do stałego odkładania pieniędzy bez względu na koniunkturę. Procent składany zarobi dla nas więcej niż najlepsze OFE.