piątek, 5 października 2007

Notowania na żywo? Nie, dziękuję.

Kiedy sobie siedzę przed monitorem z włączonymi notowaniami ciągłymi z giełdy, od razu nachodzi mnie chęć dokonania jakiejś transakcji.

Czy poprawiam w ten sposób swoje wyniki? Wątpię.

Na pewno cieszy się biuro maklerskie. Dlatego od jakiegoś czasu postanowiłem śledzić sesje giełdowe w bardzo ograniczonym zakresie.


Dodatkowo jestem teraz w tej komfortowej sytuacji, że moje zaangażowanie na parkiecie można określić wręcz jednym słowem: żałosne. Sprawdzę dokładniej swoją dyscyplinę, jak przejdę z setek z powrotem na tysiące PLN. Na razie ćwiczę ją prowadząc regularnie dzienniki w sieci.

Obracałem już w życiu całkiem pokaźnymi kapitałami, ale patrząc wstecz widzę, że znacznie obniżyłem wyniki właśnie przez gapienie się w notki. Przykładowo, kupiłem Sanwil po 70 groszy odczekałem trochę i zadowolony sprzedałem po 88 groszy za sztukę, kiedy ten potem leciał i leciał w kosmos powyżej 3 PLN
(na wykresie uwzględniono nową emisję i są inne ceny, ale można sprawdzić, kiedy tak było).

Przed sesją wcale nie miałem zamiaru nic sprzedawać, ale rzecz jasna zagotowałem się i pod wpływem emocji trzęsącą się ręką zrobiłem klik, klik i po strachu. Uff, co za ulga. Rzecz jasna z kolei kiedy walorek walił w dół ogarniały mnie paraliż z bezczynnością i zamiast kasować stratę, często liczyłem, że los się odwróci. Z drugiej strony, niemal panicznie kasowałem wszelkie, nawet pięcioprocentowe zyski. Ktoś też tak ma?

W końcu powiedziałem sobie - dość! Podstawowa sprawa – nie chodzę do biura maklerskiego, nie oglądam notowań na żywo, nie oglądam relacji live z GPW w TVN24 czy TVBiznes. Nie interesuje mnie to. I wiecie co? Dobrze mi z tym.

Mogę sobie teraz na przykład poczytać dobrą książkę, przejść się na spacer z psem i robić milion innych rzeczy.

Dla równowagi w przyrodzie mam kolegę, który wstaje około 8 i szybko sprawdza jak się skończyła Azja, szuka newsów ze spółek, potem otwarcie futures o 9, następnie sesja do 16:30, obserwowanie Stanów do 22 i tak mu mija dzień za dniem. Twierdzi, że mu świetnie idzie. Tobie też?