wtorek, 9 października 2007

Nieruchomości - skorzystać z krachu w USA i przenieść się na ciepłe południe



Dwa lata temu spędziłem bardzo miłe dwa tygodnie na Krecie. Zwiedziłem wiele krajów, ale jakoś dopiero Grecja skłoniła mnie do snucia rozważań co zrobić, aby się tam przenieść na emeryturę.

Szczególnie spodobały mi się dwie miejscowości: Retymnon i Chania.

Piękne plaże, ciepłe morze, gorąco, ale nie 40°C jak na przykład w Turcji czy na Cyprze, wspaniała historia, świetna kuchnia. Minusem jest dla mnie moja totalna nieznajomość greki poza kilkoma literami (Alfa Romeo + zegarek Omega - fajne gadżety ;) Na szczęście w większości miejsc można bez trudu dogadać się po angielsku.

Ciężko było wracać do domu, szczególnie, że w sierpniowy ranek Okęcie przywitało nas deszczem i temperaturą 15°C.

Proszę mnie źle nie zrozumieć. Bardzo lubię Polskę i jeżdżę sobie turystycznie to tu, to tam, ale szarobura pora roku pomiędzy październikiem, a kwietniem działa na mnie raczej depresyjnie.

Gdybyśmy mieli non-stop taką pogodę, jaka panuje od maja do września, w życiu nie pomyślałbym o jakiejkolwiek zmianie.

Pamiętam projekt wakacje do końca życia, ale wybór Wenezueli Chaveza nieco mnie zniechęcił.

Śledziłem przez jakiś czas historię pary Polaków (forum, strona), którzy przenieśli się na Kretę, żeby tam żyć i prowadzić swój biznes. Szczerze ich podziwiam za hart ducha i wytrwałość. Dla mnie taka wersja odpada. Nie bardzo wierzę w swoje możliwości, a poza tym wiem, że dużo łatwiej byłoby mi robić podobne rzeczy w Polsce znając nasze realia. Zostaje mi wersja rentiera-emeryta.

W tej chwili plan raczej należy do mglistych marzeń, ale kiedy popatrzyłem na ceny wywoławcze w ogłoszeniach nieruchomości wystawionych na sprzedaż w greckiej części Craiglist, zastanowiłem się, że jakoś tak dla mieszkańców większych polskich miast zaczynają wydawać się dziwnie niskie.

Jeśli amerykański kryzys nieruchomości naprawdę nabierze tempa, być może jednym z pośrednich skutków staną się jeszcze niższe ceny np. w Grecji, gdzie liczba kupujących cudzoziemców jest nieporównywalnie większa niż w Polsce. Rzecz jasna prawdziwy kryzys uderzyłby we wszystkich, Polaków również, ale posiadacze nawet niezbyt wielkich kapitałów byliby w stanie kupić całkiem niezłe gniazdka na ciepłym południu Europy. Nie przypadkiem mówi się, że w ciężkich czasach gotówka jest królem (lokaty, złote zęby, złote i srebrne monety, cysterna ropy za stodołą itd.).

Nie jestem niestety żadnym prorokiem giełdowym, więc posiadam taki luksus, że mogę otwarcie stwierdzić, że nie mam najmniejszego pojęcia ile będzie wynosić WIG dziś o 16:20, nie mówiąc o następnym tygodniu, miesiącu, roku, nad czym się ciągle biedzą analitycy. Oni też nie wiedzą, ale gdyby się w końcu przyznali, w dużej mierze, nie mieliby o czym ani mówić, ani pisać.

Wracając do tematu - hipotetycznie rozważając możliwość jakieś paniki na tym rynku, naprawdę trzeba się będzie wtedy dobrze rozglądać, a posiadacze gotówki ruszą na polowanie.