środa, 26 września 2007

Co oznacza rekomendacja "trzymaj"?

Co oznacza rekomendacja "trzymaj"?

W realiach naszego rynku taka rekomendacja zazwyczaj mniej więcej tyle: trzymaj się z daleka od tej spółki. Nie wierzymy w nią.

A dlaczego naszego rynku? Biura maklerskie nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za zalecenia jakie wydają, o czym zresztą zawsze informują drobnym druczkiem na samiutkim końcu rekomendacji. Jak zrobisz coś źle pod ich wpływem, możesz mieć pretensje tylko do siebie.


Rzecz jasna wcale nie musi się sprawdzać strategia robienia odwrotnie do ich zaleceń, choć pewna logika pod tym się ukrywa.

Skoro maklerzy z firmy X uznali, że dana spółka jest dobra, wygenerowali dodatkowy popyt na rynku kupując walor do zarządzanych portfeli i namówili część klientów do bezpośrednich zakupów, a zatem nieco podnieśli cenę. Następnie upubliczniają zalecenie "kupuj akcje firmy Złote Rakiety SA", bo zaraz zabieramy wszystkich na lot na Marsa do kopalni złota, gdzie każdy dostanie po wielkiej skrzyni ze sztabkami aurum.

Dochodzi kolejna fala sztucznego popytu od drobnych, więc kurs dalej lekko rośnie. Po paru dniach popyt wygasa i walorek leci w dół, ku rozpaczy niedawno szczęśliwych baloniarzy. I dopiero wtedy może wkroczyć do działania rozsądny inwestor, jeśli wcześniej uznał, że Złote Balony SA będą hitem.

Wcale nie muszą nigdzie przecież lecieć, starczy, że będą o tym ciągle informować.

Moim zdaniem rekomendacje są bardzo dobre pod warunkiem, że omijamy część z nagonką, czyli uzasadnieniem "kupuj", "sprzedaj", " trzymaj", a potraktujemy je jako źródło informacji o spółce. Można się wiele dowiedzieć o firmie okiem analityka.

Warto jednak od razu spojrzeć, jakie są powiązania danego biura ze spółką. Czy czasem nie jest ono bezpośrednio zainteresowane ?

Bardzo nie podoba mi się powszechna w Polsce praktyka wydawania rekomendacji "kupuj"przez biura maklerskie tuż przed momentem, kiedy przeprowadzają ofertę publiczną danej spółki. Dochodzi przy tym do nieco komediowej sytuacji: biuro oferuje spółkę X po cenie np. 10 PLN za akcję, a jednocześnie wystawia rekomendację kupuj z wyceną 15 PLN. Przyglądamy się bliżej i widzimy, że akcje są sprzedawane przez dotychczas największego akcjonariusza. Skoro są warte 15 PLN, czemu biuro działa na jego szkodę, pozbawiając go zysku i jednocześnie na niekorzyść spółki zaniżając jej cenę, sprzedając je tak tanio? W takim razie firma może stać się obiektem wrogiego przejęcia przez konkurencję, skoro mogą kupić tak okazyjnie.

Niestety, większość inwestorów w ogóle nie czyta treści rekomendacji, tylko patrzy na hasło "kupuj/ sprzedaj". Nieco bardziej wyrafinowani myślą sobie: "trzeba zrobić odwrotnie." Tylko drobna garstka zawraca sobie głowę czytaniem całości. Reszta nie ma czasu, bo przecież musi patrzeć przez 7 godzin w tabelę z notowaniami na żywo...